Forum http://filmyksiazkiseriale.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Etap II - Ankieta

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum http://filmyksiazkiseriale.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Archiwum konkursów / Cykl konkursowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Która praca podoba ci się najbardziej?
Praca nr 1
33%
 33%  [ 2 ]
Praca nr 2
33%
 33%  [ 2 ]
Praca nr 3
33%
 33%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 6

Autor Wiadomość
girlinthemirror
Administrator



Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 1450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: :)
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 11:31, 19 Lut 2011    Temat postu: Etap II - Ankieta

Dziękuję Maybelline. za przesłanie mi swojej pracy, mimo, że już po terminie. Dzięki temu mam już wszystkie prace, więc... Rozpoczynamy głosowanie! Macie czas do 3 marca.

Ogólny początek:
Słońce właśnie wzeszło. William obudził się i zorientował, że to już dwudziesty dzień wakacji, a on nudzi się jak mops. Cóż, dom dziadków nie był szczególnie interesującym miejscem. Postanowił zbadać opuszczony dom znajdujący się w sąsiedztwie. Po śniadaniu wkradł się tam. Nie była to jednak dobra decyzja. Spotkał tam Lorei. Nie wyglądała ona jednak tak, jak zwykle...

Praca nr 1
Niebezpieczna ciekawość (drabble)

Jej oczy zmieniły swój wygląd. Były zwierzęce, srebrzyły się. Z ust wystawały jej kły, przyczaiła się do ataku. Nie było w niej nic z tej niewinnej dziewczyny, którą pokochał. Stała tak przed nim, blada i wysoka, niczym zjawa. Jednak nie była snem, lecz prawdą. Okrutną rzeczywistością, która zniszczyła wszystkie jego marzenia.
- Przepraszam. – wyszeptała, a on już wiedział, że go zabije. Przymknął oczy, ale nic się nie wydarzyło. Otworzył je – stojąc tyłem do niego zbliżała się do leżącego na ziemi mężczyzny. Powoli, jak zwierzę na polowaniu, przyczajona, wyczulona na każdy ruch, dźwięk, zapach, nagle przystanęła i kucnęła. Za chwilę skakała już ponad sufit, aż padła na człowieka i wbiła kły w jego szyję.
Mimo przerażenia, czuł lekką ulgę – ocaliła go.
Wciąż jednak patrzył z przerażeniem co się dzieje. Chłonęła każdą kroplę, jej kły wciąż tkwiły w szyi ofiary. Była blada, ale wokół oczu jej skóra pociemniała.
Skończyła, odrzucając mężczyznę w kąt. W jej oczach widział winę.
Nim się obejrzał, już jej nie było. Zniknęła, jak duch.
A on został sam i czuł się jak szaleniec.
Nie wiedział czy była jawą czy snem.
Odchodząc, zabrała ze sobą ofiarę – człowieka, który bezwiednie ocalił go.
Otrząsnąwszy się, wstał i wyszedł, czując się jak szaleniec.

Praca nr 2
Tajemniczy dom (miniatura)

Była przerażona! Cała się trzęsła, miała szeroko otwarte oczy. Gdy tylko spostrzegła Williama, który beztrosko przechadzał się po balkonie, krzyknęła cicho.
- Will! – zawołała. – Co ty tu robisz? Jak ty tu wszedłeś? Którędy…? Czemu…?
- Spokojnie! – powiedział chłopak. – Co się dzieje?
Lorei rzuciła lękliwe spojrzenie za siebie, jakby spodziewała się, że zaraz coś wespnie się po schodach i wejdzie do pokoju. Chciała zamknąć drzwi, bo postąpiła kilka kroków w tamtą stronę, ale zaraz się opamiętała i cofnęła pod ścianę.
- Nic nie widziałeś, jak tu wszedłeś? – spytała.
- Nie – odparł William. – A co niby miałbym widzieć?
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie wiem – rzekła. – Ale słyszałam, jak tam, na dole, ktoś szurał i chodził. Nikogo tu nie było, kiedy wchodziłam, drzwi były zamknięte na klucz, a ten klucz wisiał, jak zawsze, na gwoździu w desce, przed domem. Przyszłam tu, żeby poczytać książkę, bo na zewnątrz zaraz zacznie padać, a w naszym domku jednorodzinnym jest zbyt tłoczno.
Zamknęłam za sobą drzwi na klamkę, ale potem usłyszałam jakieś dziwne odgłosy dochodzące z parteru, nie wiedziałam, co tam się dzieje. Boję się, co to może być! A jeśli niedźwiedź albo jakiś wilk? Ale ty niczego nie widziałeś, prawda?
Spojrzała na Willa z nadzieją, że zaprzeczy idei, iż ktokolwiek lub raczej – cokolwiek, mogło być na parterze tajemniczego domu. Istotnie, chciał powiedzieć, że nic nie spostrzegł, ale właśnie w tym momencie oboje usłyszeli wyraźny odgłos ciężkich kroków, odbijający się od spróchniałych desek. Zamarli w bezruchu, czekając i nasłuchując. Zaraz też dobiegł ich trzask pękającego szkła.
Lorei spanikowała.
- Już po nas! – zawołała. – To na pewno wilk!
- Cicho! – syknął Wiliam.
- Co robimy? – zapytała Lorei, już nieco ciszej.
Chłopak zastanowił się chwilę. Szczerze mówiąc, nie wiedział, co robić. Nie wiedział nawet, po co ktoś miałby wkradać się do starego i opustoszałego już domu, w którym nikt nie mieszkał od lat. Albo był to bandyta, albo rzeczywiście jakieś dzikie zwierzę.
- Siedź tu – polecił dziewczynie. – A ja idę się rozejrzeć na parterze.
- Nie, ja się boję! – rozpaczała.
- Wolisz ty tam pójść? – spytał podstępnie.
Poskutkowało. Lorei zamknęła się w pokoju, a Will zdecydował się zejść na dół. Wyjął z kieszeni swój scyzoryk, na wszelki wypadek, po czym zaczął ostrożnie schodzić po drewnianych stopniach. Jedna deska zaskrzypiała głośno, a chłopak zacisnął zęby i zastygł w bezruchu. Spodziewał się, że ten ktoś (lub coś) na pewno go usłyszy, a wtedy będzie z nim źle. Stał tam jakieś dwie minuty, zanim znów nabrał odwagi, by iść dalej.
Jakiś błysk mignął mu w oknie, a zaraz potem usłyszał głuchy grzmot, przetaczający się po niebie. Przez chwilę myślał, że to jakaś głupia sztuczka nieznajomego, który czai się gdzieś w głębi domu, ale szybko oprzytomniał i otrząsnął się z nierzeczywistych przypuszczeń.
Stary dom nie był tak nowocześnie wystrojony, jak inne domki jednorodzinne lub wielorodzinne, zbudowane w okolicy. Praktycznie w ogóle nie miał mebli, tylko gdzieniegdzie stały jakieś stare toaletki, komódki i stoliki. Krzeseł prawie nie było, jedyne jakie zauważył William, stało przy większym ze stolików, w dość obszernym hallu. Na ścianach wisiały różne lustra. Kiedy przechodził koło nich, najadł się mnóstwo strachu, bo w pierwszej chwili nie wiedział, że widzi swoje własne odbicie.
Zastanawiał się, dlaczego tu nadal są jakieś sprzęty, jednak pozostało to dla niego nieodgadnioną zagadką. Z resztą, nie miał ochoty się tym teraz zajmować. Zwłaszcza, że dochodził już do końca ciemnego korytarza, który prowadził do jakiegoś nieznanego mu dotąd pomieszczenia i wolał wyjść już z hallu.
Znów się błysnęło. Will ostrożnie zajrzał do obszernego salonu. Tutaj z kolei było wiele okien, tylko bez firanek i zasłon. Odczekawszy chwilę, zaczął już swobodniej przechadzać się po pomieszczeniu. Nagle usłyszał głośny trzask i drgnął, przestraszony. Obejrzał się gwałtownie za siebie, jednak nie dostrzegł nic oprócz niewielkich drzwi w ścianie naprzeciwko. Były otwarte i prowadziły do niewielkiego korytarzyka, a ten z kolei wiódł do następnego pokoju.
William był prawie pewny, że to stamtąd dochodził ów trzask. Teraz miał ochotę czmychnąć stąd jak najprędzej, jednak przemógł swój strach i ruszył ku drzwiom.
Szedł powoli, starając się, żeby nie nastąpić na jakąś skrzypiącą deskę. Przechodząc koło hallu, z którego przyszedł, pomyślał, że to nie był najlepszy pomysł, wchodzenie do tego pomieszczenia. Po co w ogóle wychodził z pokoju na piętrze, trzeba było wyskoczyć przez balkon i uciec.
Był już w korytarzyku, gdy usłyszał głośne skrzypienie desek, które przerwało jego rozmyślania. Poczuł, jak włosy stają mu dęba i zaczął się mimowolnie cofać, jednak zaraz się zatrzymał.
„Raz kozie śmierć!” – powiedział sobie. – „Jestem już tak blisko niebezpieczeństwa, więc nie czas na ucieczkę.”
Ostrożnie zrobił krok do przodu, po czym zajrzał niepewnie do wnętrza. Z początku nie wiedział, czego ma szukać wzrokiem, ale zaraz dostrzegł go wśród odłamków szkła i walających się po podłodze śmieci. I wybuchnął śmiechem.
Szop pracz!
Zwierzątko siedziało na środku pokoju, obłożone stertą różnych bezużytecznych już rzeczy – skrawkami kolorowego materiału, drobnymi guzikami, sztucznymi kwiatami odprutymi od jakiejś ozdoby… William dostrzegł też, że szop coś zajada ze smakiem – albo to jego tymczasowy dom i znosi tu swoje zdobycze, albo znalazł coś w starej spiżarni. Szop spojrzał na niego przelotnie i dalej zajmował się jedzeniem.
Chłopak odetchnął z ulgą i wrócił do Lorei. Teraz dom nie wydawał mu się taki straszny. Za to Lorei była innego zdania.
- Już nigdy więcej tu nie wejdę – powtarzała w kółko, kiedy wychodzili na zewnątrz. – Tak się najadłam strachu, jak nigdy!
Will tylko zaśmiał się, bo wciąż widział zdziwionego szopa pracza, który bynajmniej nie przypominał strasznej bestii. Przestał padać deszcz, a słońce wyszło zza chmur, oświetlając zieloną dolinę i przepędzając wyimaginowane niebezpieczeństwo.

Praca nr 3 (fragment)

Lorei miała siedemnaście lat, była rówieśniczką Williama i mieszkała niedaleko. Chłopak nie wiedział o niej zbyt dużo. Babcia opowiadała mu, że Lorei mieszka z mamą, ojciec zostawił je, zanim dziewczynka przyszła jeszcze na świat. Will nigdy z nią nie rozmawiał, widział ją kilka razy pośpiesznie idącą ulicą, ale nie miał odwagi do niej podejść. Zauważył jednak, że była bardzo ładna. Miała długie kasztanowe, lekko kręcone włosy, które mieniły się w wakacyjnych promieniach słońca. Jej jasna, idealnie gładka oliwkowa cera przypominała Williamowi skórę dziecka.
Opuszczony dom był bardzo oddalony od pozostałych w miasteczku. Wybudowany został nieopodal ogromnego lasu ciągnącego się jeszcze daleko za Fells. W pobliżu nie było nic. Od dawna w nim nikt nie mieszkał. Stare, drewniane drzwi zawsze były zamknięte ogromnym łańcuchem, a okna były zabite deskami. Gdy William widział dom ten po raz pierwszy pomyślał, że celowo ktoś go zamknął, tak aby nikt nie dostał się do środka.
Tego ranka chłopiec poszedł do tego domu po raz drugi. Miał jednak szczęście. Nie wiedział kto to zrobił, ale drzwi zostały lekko uchylone, a gruby łańcuch leniwie zwisał z klamki dotykając ziemi. Ostrożnie uchylił drzwi i zajrzał do środka.
Było tam niemal zupełnie ciemno. Okna zabite deskami przepuszczały promienie słoneczne, które ukazywały unoszący się kurz. Z sufitu i starego, zardzewiałego żyrandola zwisały pajęczyny, a po podłodze walały się deski, stare ramy obrazów, połamane krzesła, a nawet odłamki szkła.
- Straszne – powiedział Will i wszedł w głąb korytarza.
W tym momencie usłyszał szelesty, jakieś postukiwanie dobiegające z, jak się łatwo domyślił, piwnicy. Poczuł, że dostaje gęsiej skórki. Czy oprócz niego w domu był ktoś jeszcze? Ciekawość zwyciężyła nad lękiem i Will udał się w dół ostrożnie schodząc drewnianymi schodami. To właśnie w tym momencie zauważył Lorei.
Biegała niemal po całej powierzchni piwnicy, coś przesuwała, targała dzwoniące łańcuchy i ciężko wzdychała. Miała nieuczesane włosy, jej czoło świeciło od potu, trzęsły jej się ręce. Nie zauważyła chłopca, który się jej przyglądał ze schodów. Była czymś bardzo zajęta. Will zrobił jeszcze krok w dół i wtedy stopień głośno zatrzeszczał. Lorei podskoczyła jak oparzona. Rzuciła łańcuchy na ziemię i szybko się odwróciła. Chłopiec wyczytał z jej oczu przerażenie.
- Co ty tu robisz?! Nie powinno cię tu być! – wrzasnęła Lorei nim Will zdążył się przywitać.
- Ja… ja przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć. Drzwi były uchylone więc wszedłem do środka. Potrzebujesz pomocy? Zapomniałbym. Jestem William – chłopaka przestraszyła i trochę zbiła z pantałyku reakcja dziewczyny. Plótł co mu ślina na język przyniosła.
- Wiem kim jesteś! Nie chcę żadnej pomocy! Nikt mi nie może pomóc. Wyjdź stąd natychmiast i zapomnij że tu byłeś! – Lorei znowu krzyczała, ale Will zdawał się tym nie przejmować. W głowie miał teraz tylko jedno zdanie.
- Wiesz kim jestem? – powtórzył po tajemniczej dziewczynie.
Zrezygnowana w końcu rozluźniła się nieco, a palce, które do tej pory trzymała w ciasnych piąstkach, wyprostowała.
- Tak. Mama mi mówiła, że jesteś wnukiem Państwa Winchester i przyjechałeś tutaj na wakacje. Ja jestem Lorei. Mieszkamy teraz niedaleko siebie.
- Miło mi cię poznać. – Chłopak udał, że wcześniej nie miał pojęcia jak dziewczyna ma na imię. Zrobił to celowo, choć nie wiedział dlaczego. – Co tutaj robisz sama, w tym wielkim domu?
Dziewczyna znów zesztywniała. Pozbierała wszystkie łańcuchy, rzuciła je na podarte worki i zaczęła przestawiać stare skrzynki.
- Nie twoja sprawa! – wrzasnęła. – Nie interesuj się tym. Powinieneś już iść. Tak, właśnie. Idź stąd natychmiast!
- Dlaczego tak się denerwujesz, chcę ci pomóc. Widzę, że te łańcuchy cię męczą. Mogę ci z nimi pomóc, choć nie rozumiem dlaczego to wszystko robisz. – William czuł, że nie jest tu mile widziany, ale do końca tej dziwnej sytuacji próbował być uprzejmy.
- Nie możesz mi pomóc. Proszę cię, idź stąd. – w głosie zmęczonej dziewczyny dało się wyczuć błaganie.
- Dobrze. Przepraszam już, że ci przeszkodziłem. Już idę.

Po powrocie do domu William długo myślał o tajemniczym domu, ciemnej piwnicy i roztrzęsionej Lorei, która zachowywała się bardzo dziwnie. Odniósł wrażenie, że coś ukrywa. Po kolacji postanowił wrócić tam, sprawdzić co też takiego tam robiła i czy to nad czym tak ciężko pracowała zostało ukończone.
Drzwi znowu były otwarte. Wszedł i pomaszerował prosto do piwnicy. W kącie świeciła się mała lampka. To co Will zobaczył na dole wprawiło go w osłupienie.
Na ziemi rozłożone były te same łańcuchy, które wcześniej targała Lorei. Teraz jednak były one przykręcone wielkimi śrubami do betonowej podłogi. Część z nich wkręcona była nawet w północną ścianę. Całość nasuwała mu na myśl wielkie tortury. Długo się temu przyglądał, ale coś kazało mu stamtąd wyjść. Przy drzwiach spotkał Lorei. Wyglądała jeszcze gorzej niż poprzednio. Była cała spocona, włosy kleiły jej się do skroni. Jasny podkoszulek i dżinsy były brudne od ziemi i piasku. Oczy miała czerwone, z wielkimi ciemnymi workami.
- Znowu ty?! – krzyknęła – Kazałam ci się wynosić. Jej głos był twardy, gardłowy, trochę nienaturalny.
- Co to tam jest.. tam na dole? – był w szoku.
- Boże! Ty naprawdę nie możesz teraz tutaj być! Błagam cię, William! – złapała go za rękę i ze łzami w oczach patrzyła na jego zagubioną, ale piękną twarz. Tak, w tej właśnie chwili Lorei zrozumiała, że William był bardzo przystojnym chłopakiem. Był wysoki, miał ciemne włosy, mocno zarysowaną żuchwę, miodowe oczy i jasną, delikatną cerę.
Nerwowo spojrzała w drzwi. Było już niemal zupełnie ciemno.
- Proszę nie zadawaj pytań. Zrób to dla mnie. O nic nie pytaj, tylko stąd idź. A gdy już będziesz w domu zapomnij o tym pokręconym dniu dobrze? – mówiła szybko wyprowadzając jednocześnie Willa z domu, który ciągle się jej przyglądał.
- Ale… - chłopak nie zdążył nic powiedzieć, stał już na zewnątrz. Lorei zwinnie odplątała łańcuch z klamki, weszła z nim z powrotem do środka i mocno zatrzasnęła drzwi. Will usłyszał, że za nimi dziewczyna wiąże łańcuchy, chciała w ten sposób zablokować wejście. Pociągnął za klamkę, drzwi ani drgnęły. Chłopak uznał, że pytania nic nie dadzą. Postanowił, że zostanie tu chwilę i sprawdzi co będzie dalej. Lorei szybko zbiegła do piwnicy, te drzwi także starannie zablokowała i ruszyła ku łańcuchom.
Will przez moment kręcił się bezczynnie wokół domu, aż usłyszał głośne dzwonienie łańcuchów dochodzące z piwnicy. Podbiegł do małego okienka z tyłu domu i zaczął nasłuchiwać. Nic nie widział. Wszystko było starannie zasłonięte, zabite deskami. W pewnej chwili William usłyszał przeraźliwy krzyk dziewczyny. Był głośny, gardłowy i długi.
- Lorei co tam się dzieje? Lorei, co ci jest? Proszę odpowiedz! – chłopak spanikował. Krzyczał do zamkniętego okienka, ale krzyki dochodzące z piwnicy były znacznie głośniejsze. Nagle wszystko ucichło. Było całkowicie ciemno, William poczuł się nieprzyjemnie. Przez moment panowała zupełna cisza. Chłopakowi wydawało się, że nie słyszy nawet świerszczy, które jeszcze niedawno radośnie grały w trawie. Wtedy głosy wróciły. Ale nie brzmiały tak jak wcześniej. Były ochrypłe, dzikie, jakby zwierzęce. Will zrozumiał, że to tak jakby w środku był bardzo rozdrażniony pies. Dokładnie tak. Brzmiało to jak szczekanie psa. Może nawet wilka? Nie potrafił tego zrozumieć, poczuł wirowanie w głowie. Po ponownym wyciu, w końcu rzucił się do ucieczki. Biegnąc przez polną drogę, spojrzał w niebo. Księżyc świecił wysoko rozjaśniając nieco okolicę. Była pełnia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
girlinthemirror
Administrator



Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 1450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: :)
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pon 17:30, 07 Mar 2011    Temat postu:

3 marca już dawno minął, więc chyba wszyscy, którzy chcieli, zdążyli już zagłosować. Punkty wpisuję, na razie remis. Niedługo następny etap.

G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum http://filmyksiazkiseriale.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Archiwum konkursów / Cykl konkursowy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin